fot. arch. Eugenii Zawidzkiej
projekt: Marcin Szyndrowski
Niektóre książki poetyckie zaczynają się jeszcze zanim otworzymy ich pierwszą stronę - już sam tytuł staje się zaproszeniem, intuicją, przeczuciem. „Rejestry dźwięku” Eugenii Zawidzkiej to właśnie taka książka - taka, która kieruje nas nie w stronę hałasu świata, ale w głąb jego ulotnych tonów: szelestu liści, śpiewu ptaka, szemrania strumienia. To poezja wsłuchiwania się - czujna, cicha, nieśmiała w swojej intensywności. Zmysłowa - ale bez nadmiaru. Emocjonalna - ale bez patosu.
Ten tom to rodzaj muzycznego dziennika, w którym zapisano nie tyle konkretne dźwięki, co ich obecność w przestrzeni wrażliwości. Eugenia Zawidzka umie słuchać nie tylko natury, lecz także chwili, cienia, oddechu. Jej wiersze są jak ślady stóp w wilgotnej trawie - chwilowe, a jednak pozostawiające ślad w czytelniku. Jak pisze: „obłoczki marzeń zdmuchuje czas” - a jednak te obłoczki istnieją, unoszą się nad wierszem, nie chcą się całkowicie rozproszyć. Bo Zawidzka potrafi zatrzymać moment. Jej poezja jest ukojeniem - nie ucieczką, ale formą głębokiego oswojenia codzienności.
„Sen zabłądził tej nocy” - zapisuje poetka i tym jednym zdaniem otwiera przestrzeń, która jest równie cielesna, co metafizyczna. Sen, marzenie, przemijanie - to nie tyle tematy, ile elementy pejzażu, w którym egzystencja nieustannie zderza się z ulotnością. To poezja niewielkich gestów, a jednocześnie wielkich odczuć. Tu wszystko ma znaczenie: rytm zdania, oddech między słowami, pauza.
Tom wzbogacają ilustracje Marceliny Wojtasik - subtelne, ale mocno obecne. Jej obrazy nie tylko dopełniają poezję Zawidzkiej, lecz ją przenikają - pomagają czytelnikowi osadzić się w krajobrazie Doliny Baryczy, który staje się niemal symbolicznym tłem tych tekstów. Współbrzmienie słowa i obrazu nie jest tu przypadkowe - to spotkanie dwóch wrażliwości, które słyszą świat podobnie: nie głośno, ale uważnie.
Zawidzka nie moralizuje, nie narzuca interpretacji. „Otwieram słowa, przekładam sylaby” - to zdanie najlepiej opisuje jej sposób pisania. To poezja układania języka na nowo, próba przefiltrowania rzeczywistości przez ciszę. Każdy wers to jakby próba znalezienia tonu, który nie zagłuszy świata, ale pozwoli mu wybrzmieć. Nie ma tu zgiełku, nie ma agresji - jest próba usłyszenia tego, co z pozoru niedosłyszalne.
„Rejestry dźwięku” to tomik, który nie atakuje czytelnika - on raczej przychodzi do niego delikatnie, siada obok, jak przyjaciel, który nie musi mówić wiele, by być zrozumianym. To książka, którą się czyta i słucha jednocześnie - uchem wewnętrznym, sercem i pamięcią. A po lekturze zostaje w nas coś więcej niż tylko fraza - zostaje cień melodii, której długo nie sposób zapomnieć.
Marcin Szyndrowski
Eugenia Zawidzka, Rejestry dźwięku, Poznań 2019, ISBN: 978-83-951545-2-2
Dodaj komentarz
Komentarze