W TEJ KRAINIE OBCY GINIE

Opublikowano w 8 listopada 2025 21:13

Ilekroć wracam do domu
krzyczy do mnie ten napis z wiaduktu
bez przecinka
jak wyrok rzucony w mgłę
jak krtań betonu, która nie zna przebaczenia.

Osadnicza — ulica, która pamięta więcej niż ja,
każdy płot to krzyż,
każde okno — oko martwego psa.
Tu rdza ma własny rytm,
a cisza pachnie naftą i starą modlitwą,
której nikt już nie kończy.

Idę —
z kieszeni wystaje mi przeszłość,
pognieciona jak bilet bez daty.
Krotoszyn — Wielkopolska — 63-700 —
numer, który brzmi jak epitafium
dla tych, co nie wyjechali na czas.

W tej krainie obcy ginie,
ale ja ginę wolniej —
na zakrętach, gdzie asfalt stygnie po deszczu,
na spojrzeniach kobiet, które mają w oczach
pół wsi i całą wojnę.
Tu nawet ptaki latają nisko,
jakby się bały wysokości pamięci.

Urbanowiczówny — ostatni zakręt,
gdzie latarnie mają chrypkę,
a światło drży jak oddech przed snem.
Mój dom — z cegły i milczenia.
W oknie porusza się firanka,
jak duch, który już nie pamięta,
czy żyje po coś, czy z przyzwyczajenia.

Dotykam klamki.
Pod palcami pulsuje metal,
ciepły od wspomnień, zimny od teraźniejszości.
Za mną wiadukt,
za wiaduktem słowa,
które nie chcą przestać ginąć.

W tej krainie obcy ginie —
a ja, syn błota i bruku,
wracam co noc,
żeby sprawdzić,
czy jeszcze umiem oddychać po tutejszemu.

Marcin Szyndrowski

Marcin Szyndrowski

fot. Anna Szyndrowska

Dodaj komentarz

Komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.

Stwórz łatwo własną witrynę internetową z Webador