Róża Łakatosz, autorka tomiku „W Betonowym lesie”, otwiera przed nami przestrzeń poezji surowej, szczerej i pięknie nieefektownej. W 41 białych wierszach dokonuje czegoś, co we współczesnej liryce rzadko się udaje – tworzy opowieść głęboko zakorzenioną w tradycji, a zarazem dramatycznie aktualną. Jej język unika wielopiętrowych metafor, nie ucieka w elitaryzm symboli – tu każde słowo ma wagę codzienności, a zarazem brzmi jak refren zbiorowej pamięci Romów zamkniętej w klaustrofobii współczesnego miasta. To poezja tętniąca autentycznością w zatłoczonym mieście.
Już sam tytuł to obraz doskonały: oksymoroniczny, a zarazem boleśnie realny. Miasto staje się tu lasem, ale bez drzew, bez ścieżek – z betonu, asfaltu i szkła. To pejzaż odcięty od natury, a zarazem próbuje się w nim rozgościć romska dusza, pamiętająca ogniska, konie, śpiew, wędrówkę i wolność. Łakatosz pokazuje ten kontrast z siłą ciszy – nie krzyczy, nie oskarża, ale każdy wiersz jest jak oddech osoby, która musi iść pod wiatr. Dawny tabor ustępuje miejsca samochodom, dzieciństwo wśród opowieści babć – sygnalizacji świetlnej i miejskim skrótom.
To, co najmocniejsze w tym tomiku, to właśnie tożsamość – nie wystylizowana, nie folklorystyczna, ale żywa i nieustannie poddawana próbie. Romska kultura, z całym swym bogactwem – muzyką, językiem, kolorem, rytuałami – zostaje przeniesiona do świata, który nie rozumie, nie słucha, często odrzuca.
„W Betonowym lesie" nie jest lamentem. To opowieść o przetrwaniu. O tym, jak rozmawiać z duchami przodków, kiedy ściany są z plastiku i szkła. O tym, jak śpiewać pieśń matki, kiedy z sąsiednich mieszkań dobiega tylko szum telewizora i krzyk ulicy. Łakatosz nie romantyzuje. Przedstawia tradycję nie jako estetyczną dekorację, ale jako rdzeń istnienia – coś, co pozwala zachować człowieczeństwo, nawet gdy wszystko dookoła mówi: bądź kimś innym, dostosuj się, milcz.
Integralną częścią tomu są fotografie Delfina Łakatosza – cykl „Romowie nasi sąsiedzi". To nie tylko wizualne uzupełnienie, ale pełnoprawna narracja towarzysząca słowu. Zdjęcia nie są ilustracjami, lecz odbiciem tego samego świata: nieuładzonego, pięknego w detalach, czasem pełnego napięcia, a jednak przepełnionego bliskością i dumą. W połączeniu z poezją Róży Łakatosz, tworzą rodzaj dwoistej podróży – obrazem i słowem. I ta podróż nie kończy się na sentymentalnym wspomnieniu przeszłości – ona prowadzi do pytań o przyszłość: co zostanie z tej tradycji, jeśli zabraknie słuchających?
Wiersze Róży Łakatosz są białe, klarowne, pozbawione ozdobników. Ale to właśnie ten ascetyzm formy sprawia, że każde słowo wybrzmiewa mocniej. Poezja staje się mową codzienności, która nie potrzebuje metafor, by bolała, poruszała, rozczulała. Autorka mówi prostym językiem – i to jest jej największa siła. To nie poezja salonowa, to liryka chodnika, przystanku, tramwaju. A zarazem – to głos, który niesie pamięć wielu pokoleń.
„W Betonowym lesie" to książka ważna także w kontekście społecznej debaty o wielokulturowości i różnorodności etnicznej w Europie. Róża Łakatosz nie apeluje, nie agituję – ale przez sam fakt istnienia tej poezji daje świadectwo. Przypomina: Romowie to nie tylko temat społeczny – to ludzie, sąsiedzi, twórcy, spadkobiercy bogatej kultury. Ten tomik to także zaproszenie – do uważności, do empatii, do zmiany spojrzenia. To książka, którą trzeba przeczytać, ale przede wszystkim: usłyszeć.
Róża Łakatosz w „W Betonowym lesie” dokonała czegoś rzadkiego: połączyła własną biografię z historią wspólnoty, pamięć z teraźniejszością, prostotę z głębią. Wiersze są ciche, ale głośne w przekazie. To poezja z krwi i doświadczenia, z dumy i bólu. To nie jest tomik „romski”. To jest tomik ludzki. Pozycja obowiązkowa – nie tylko dla miłośników poezji. Dla wszystkich, którzy chcą lepiej rozumieć świat, w którym różnorodność to nie zagrożenie, lecz bogactwo.
Marcin Szyndrowski
Róża Łakatosz, W betonowym lesie, Fundacja Literacka „Jak podanie ręki", Poznań 2019, ISBN 978-83-951546-3-8
Róża Łakatosz
fot. Paweł W. Płócienniczak
Dodaj komentarz
Komentarze