fot. Marcin Szyndrowski
W tomie „Porozrzucane okruchy duszy” Hassanal Abdullah otwiera czytelnikowi drzwi do świata rozdartego, świata, który nie pozwala pozostać obojętnym. Już pierwsze wersy ujawniają napięcie egzystencjalne, które staje się nicią przewodnią tego zbioru - „czekam na coś lepszego (...) na lepsze życie” - brzmi nie jak wyznanie, ale jak lament, modlitwa bez adresata, echo niekończącej się tułaczki duszy.
Liryczne „ja” nie szuka maski – ono ją zdziera. Poezja tego tomu to nie opowieść, to ekspozycja - nagich nerwów, rozdartych serc, bezbronnych istnień. Abdullah nie pozwala nam wygodnie rozsiąść się w fotelu i podziwiać metafory - on zmusza do czucia. Wojna w tym tomie nie jest tylko tematem - jest tłem, przestrzenią, w której kształtuje się człowieczeństwo, jego deformacje i resztki godności. „Którąkolwiek drogą by podążył, idzie sam” - i choć samotność ta jest przejmująca, to niosąca nadzieję, że nawet kości mogą użyźnić jałowy grunt.
To nie jest poezja, która milczy - to poezja, która krzyczy. Krzyczy o gwałconych kobietach, dzieciach trafianych kulą, o bezimiennych migrantach tonących w morzach obojętności. Krzyczy do bogów, którzy milczą, nieważne czy w języku Koranu, Biblii czy Tory. Abdullah zanurza się w międzyreligijne archetypy wartości, które już dawno przestały być święte, a zaczęły być narzędziami przemocy i dominacji. Jego wersy są jak protest-songi rozpisane na ciszę.
Formalnie tomik imponuje różnorodnością. Krótkie, przejmujące formy zderzają się tu z eseistycznymi refleksjami oraz sonetami - jakby poeta chciał zderzyć klasyczną formę z nowoczesnym chaosem treści. Tak jakby szukał ładu, którego przecież brak. Groteska, ironia, brutalizm - to nie estetyczne wybory, ale konieczność. Świat Abdullaha przypomina zrujnowane podwórko - nie nadaje się do odbudowy, ale trzeba po nim chodzić. Trzeba patrzeć.
W tym wszystkim jednak - w brudzie, w rozpaczy, w bólu - czai się coś jeszcze. Miłość. Nadzieja. Poezja. Bo „ludzie pachną wszystkim, co stworzone”. I tylko to daje sens. W świecie, gdzie wszystko inne „pachnie sobą” – miłość i sztuka to ostatnie bastiony ludzkiego sensu. Abdullah nie odmawia ich nikomu - nawet tym, którzy zostali tylko szkieletem.
Zręczność Katarzyny Georgiou jako tłumaczki i redaktorki pozwala tej poezji wybrzmieć w języku polskim bez utraty swojej gęstości i siły rażenia. Jej przekład nie tylko oddaje głos poecie – on go wzmacnia, kieruje do polskiego czytelnika z taką samą siłą, z jaką Abdullah mówi do świata.
„Porozrzucane okruchy duszy” to tomik, który boli. Ale to ból potrzebny. To pozycja obowiązkowa. Dlatego, że prawdziwa. A prawda, choćby najstraszniejsza, powinna być słyszana. To poezja, która nie szuka zgody, tylko otwarcia. I jeśli miałaby zostać po nas tylko jedna książka – niech będzie taka.
Marcin Szyndrowski
Dodaj komentarz
Komentarze