fot. arch. własne poety
Tomik poezji Piotra Macierzyńskiego, zatytułowany „Dance macabre i inne sposoby spędzania wolnego czasu”, to poetycki labirynt pełen ironii, goryczy i cielesnej prawdy o świecie, który nieustannie stara się ukryć własną groteskę pod maską porządku. Podzielony na trzy części – „Jazda na nosorożcu”, „Afirmacja zdychania” oraz „Dance macabre śledzia” – tom stanowi zarówno kontynuację obsesji znanych z wcześniejszych książek autora, jak i ich radykalne przekształcenie. To teksty dojrzałe, ale nadal buntownicze; świadome formy, ale niepokorne; uderzające celnym absurdem i ostrym cięciem językowym.
Już pierwszy segment tomu daje do zrozumienia, że mamy do czynienia z poezją, która nie będzie poklepywać po plecach. Tytułowa „jazda na nosorożcu” staje się metaforą zmagania się z rzeczywistością, której nie da się ujarzmić – można ją tylko dosiadać na chwilę, w niepewnej równowadze, z ryzykiem upadku. Macierzyński sięga po obrazy codzienności, ale deformuje je tak, by obnażyć ich ukryte napięcia. Mamy tu ironię podszytą desperacją, czułość, która zamienia się w kpinę, i język, który przypomina bardziej rzeźnicki nóż niż skalpel.
To wiersze mocno osadzone w konkrecie, ale ich celność nie wynika z fotograficznej dokładności – raczej z umiejętności wydobycia z pozornie banalnych sytuacji tego, co niewygodne, toksyczne, przemilczane. Jednocześnie autor nie ucieka od komizmu: groteska u Macierzyńskiego nie służy wyłącznie śmiechowi, ale stanowi narzędzie demaskacji.
Środkowa część tomu to najbardziej gorzka i refleksyjna odsłona zbioru. Już sam tytuł, „Afirmacja zdychania”, prowokuje – to oksymoron, który doskonale oddaje sprzeczność tej poezji: afirmację poprzez negację, celebrację przez konfrontację ze śmiercią i rozkładem.
Tutaj Macierzyński dotyka tematów egzystencjalnych z pozornym chłodem – śmierci, starzenia się, końca miłości, rozczarowania sobą i światem. A jednak w tych tekstach pulsuje głęboka empatia. Śmierć nie jest tu heroiczna ani wzniosła – to śmierć codzienna, tania, czasem śmieszna, czasem żenująca, ale zawsze realna. Autor nie szuka patosu, lecz odsłania fizjologię umierania – psychicznego, społecznego, relacyjnego. To jeden z najbardziej poruszających fragmentów książki.
Macierzyński nie uprawia moralizatorstwa – jego diagnozy są brutalne, ale nigdy prostackie. Mimo że język tych wierszy jest surowy, bywa też zaskakująco liryczny – jakby autor pozwalał sobie na momenty łaski wśród rozkładu.
Ostatnia część tomu to istna kulminacja poetyckiego szaleństwa. Tytułowy „taniec śmierci śledzia” to perwersyjna zabawa z konwencją danse macabre – średniowiecznego motywu tańca śmierci, w którym wszyscy – bez względu na pozycję społeczną – zostają porwani w mroczny taniec. U Macierzyńskiego jednak nie tańczą królowie i biskupi, lecz współcześni everymani, z twarzami wykrzywionymi od absurdu życia.
Jest tu zatem i polityka, i cielesność, i wyziewy życia społecznego. Autor zderza wysokie z niskim, mieszając rejestry językowe i tworząc obrazy, które jednocześnie śmieszą i bolą. To poezja, która brudzi ręce – dosłownie i metaforycznie – ale nie po to, by epatować brudem, tylko by pokazać, że w brudzie tkwi prawda, której nie sposób zignorować.
Macierzyński pokazuje, że śmierć, śmiech i śledź mogą wspólnie tworzyć tryptyk egzystencjalny bardziej uczciwy niż jakiekolwiek wygładzone frazesy o pięknie przemijania.
Nie sposób pominąć znakomitych fotografii Michała Hellera, które towarzyszą tomowi. To nie są ilustracje, lecz autonomiczne byty dialogujące z tekstem. Surowe, czarno-białe kadry – często chłodne, geometryczne, niemal dokumentalne – wchodzą w subtelną grę z ekspresyjnym językiem Macierzyńskiego. Ich milcząca obecność wzmacnia efekt alienacji, który przewija się przez cały tom. Fotografie Hellera są jak zimne światło rentgena – pokazują to, co pod skórą, ale bez emocjonalnych filtrów. Świetnie kontrapunktują poetycki jazgot: są jego oddechem, pauzą, kadrem zatrzymanym tuż przed wybuchem.
„Dance macabre i inne sposoby spędzania wolnego czasu” to książka nieprzyjemna w najlepszym tego słowa znaczeniu. Wiersze Macierzyńskiego kłują, szarpią, prowokują – ale też zmuszają do myślenia. To poezja pozbawiona złudzeń, ale nie cyniczna; głęboko ludzka, choć brutalna w formie. Autor udowadnia, że język nadal może być narzędziem buntu i prawdy. W połączeniu z doskonałymi, chłodnymi fotografiami Michała Hellera otrzymujemy tom pełen napięć, kontrastów i wewnętrznych pęknięć – książkę, która nie osładza rzeczywistości, ale zmusza do jej przeżucia.
Nie jest to tomik, który można „przyjemnie przeczytać do kawy”. Ale jest to jedna z tych książek, która zostaje w gardle długo po ostatnim wersie.
Marcin Szyndrowski
„Dance macabre i inne sposoby spędzania wolnego czasu”, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2000, ISBN 83-7220-251-6
Dodaj komentarz
Komentarze